poniedziałek, 22 lutego 2010

światłośc w ciemności świeci

Była sobie kobieta.
Wysoka albo niska. Szczupła albo gruba. O pięknym albo zwyczajnym uśmiechu. Z okularami na nosie albo bez. Lubiła parskac śmiechem albo tłumic go za zasłoną ust. Jadła w ogromnych ilościach albo stosowała dietę.
Była kobietą.
I miała kompleks.
Właściwie było to ograniczenie. Brak możliwości. Ułomnośc. Defekt.
Nie mogła mówic.
Owszem, była sprawna umysłowo. Stosowała mowę ciała. Pisała. Ale nie potrafiła wydobyc z siebie głosu.
Kobieta. Cisza.
Cierpiała.
Każdy, kogo znała, mógł wyrazic siebie, swoje myśli i emocje poprzez słowo. Każdy, kogo znała, otrzymał prawo krzyknięcia, zawołania, głośnego śmiania się, opowiadania o…, zapytania o…, płaczu o każdym natężeniu dźwięku.
Język kobiety nie działał.
Nie mogła powiedziec: kocham, chcę, lubię, boję się, jestem zazdrosna o…
Niektórzy ludzie bali się nawiązac kontakt z milczącą kobietą. Bali się ciszy, nie chcieli podjąc wysiłku dialogu, który polegał na czytaniu z kartki słów kobiety albo na nauce języka migowego. Tłumaczyli sobie, że przebywając z niemową litowaliby się nad nią i unikali spotkań.
Przez myśl nie przeszło im, że w ten sposób ranili kobietę.
Była upokorzona. Odizolowana. W duchu krwawiąca.
Musiała wciąż prosić kogoś o pomoc. Przełamywała lęk przed odrzuceniem. Zmuszała się do zależności od innych.
Telefon do hydraulika, banku, serwisu samochodowego. Zawsze ktoś dzwonił w imieniu kobiety.
Z reguły ludzie sprawdzali ją i wystawiali na próbę zanim obdarzyli ją zaufaniem. Bolała bezsilnośc i poczucie odtrącenia, ale cieszył fakt powoli kwitnących przyjaźni z garstką tych, którzy byli wytrwali.

Całe to upokorzenie zmusiło kobietę do konfrontacji ze sobą i własnym kalectwem.
Kim jestem?
Kto ustalił granice normalności?
Co mogę zrobic z tym, co mam i czego nie mam?
Jakie, przy całej traumie milczenia i bycia osobno, są moje możliwości?

„(…) ciemnośc zamieniac w jasnośc” [E. Stordahl].

Zaczęła się modlic.

Dziękowała Bogu za wszystko, zwłaszcza za ból. Prosiła, żeby przemienił brak głosu w coś wielkiego, a żal i bunt w przebaczenie tym, przez których płakała.
Stopniowo uświadomiła sobie, że za jej życiową siłą stoi mama, która zawsze w nią wierzyła i traktowała tak samo normalnie jak pozostałe rodzeństwo. Posyłała do szkół, a nie na indywidualne nauczanie, na kursy tańca, pisania i pantomimy. Dostrzegła, że przyjaciele bardzo ją wspierają w jej codziennych zmaganiach. Przypomniała sobie chwile, kiedy ktoś dotykiem i życzliwym spojrzeniem podniósł ją na duchu. Ktoś pokrzepił kobietę … bez słowa. Powoli przypomniała sobie, że oprócz braku mowy otrzymała w darze morze talentów. Najbardziej zdumiała się, kiedy uświadomiła sobie, że zna się na komunikacji międzyludzkiej i jej teatralne wystąpienia oraz pisanie znalazły lojalnych i wiernych odbiorców.
W pantomimie i pisaniu dostrzegła szansę na życiowy sukces i jako drogę zawodową wybrała zawód prelegenta. Wraz z przyjaciółmi przygotowała treśc humorystycznej prezentacji o zmaganiach osoby niepełnosprawnej w codziennym życiu. Koleżanka czytała napisany przez kobietę tekst, podczas gdy bohaterka wykonywała sprzężone z nim pantomimiczne gesty.

Początkowo występowała w parafiach. Szybko dostrzeżono talent kobiety i stała się cenionym w kraju „mówcą”, rzecznikiem mniej sprawnych.. występującym na scenach, salach konferencyjnych, spotkaniach organizacji charytatywnych i wielkich korporacji.

Po latach zauważyła, że jest wolna od żalu i izolacji. Dostrzegła ogrom wykorzystanych pozornych niemożliwości i stwierdziła, że jest szczęśliwa.

poniedziałek, 8 lutego 2010

sty, 2010

Spojrzałam na kobietę

Ona spojrzała na mnie

Najpiękniejsze oczy

Jakie widziałam

Zakochałam się w nich

Uśmiechnęłam się

Ona odwzajemniła uśmiech

Podeszła do mnie

Podała mi rękę i

powiedziała

Życzę Ci wszystkiego dobrego. Lubię takich ludzi.