wtorek, 22 grudnia 2015

Kartka świąteczna dla Diany

(na melodię "Tęcza, tęcza...)


Koleżanko, kolego,
zawsze wtulaj się w Niego.
Choć jest zimno na dworze,
gorzej być już nie może.

Narodzenie zbliża się
pokonując zło we mnie.
Choćby była mroźna noc,
Jezus jest jak ciepły koc.



20.12.2015
Warszawa

niedziela, 20 grudnia 2015

Kartka świąteczna dla Ilony i Bartka

(na melodię z bajki o smerfach)


Kto się boi Decembera
niechaj zaraz idzie spać!
To jest miesiąc dla tych,
co chcą świętować!


18/19.12.2015
Warszawa

Kartka świąteczna dla Moniki i Marcina

(Na melodię z bajki o smerfach)

Już odrobina śniegu zdobi świąteczny czas
malując krajobrazy w nas.
Jesteśmy tutaj razem stając się dziś tym obrazem
połamania chleba.


Uwaga, wszyscy!
Zbliża się wyjątkowy czas
Narodzenia!


Kto się boi Narodzenia
niechaj zaraz idzie spać!
To jest piękne dla tych,
co chcą świętować!



18/19.12.2015
Warszawa

Kartka świąteczna dla Martyny i Mariusza

Wytęż wzrok i napnij swoje mięśnie.
Popatrz w dal. Zauważ to, co więźnie
pod choinką.

Krzyknij: "Ach! Pobiegnę jak renifer
po mój gift. Prześcigną nawet wicher
pod pierzynką!"



18/19.12.2015
Warszawa

Kartka świąteczna dla Magdy i Artura

Rudolf miał czerwony nos.
Biegnąc ryknął: "Kochom Wos!
Kto usłyszy moje darcie,
temu nosem podam żarcie!"



18/19.12.2015
Warszawa

Dla Magdy S.

Z niecierpliwością szukała słońca
Tęskniła za nim

Ono mówiło
Jestem tuż obok
Choć nad tobą
I choć dziel nas przepaść
Nie stawiam ci żadnych granic

Słońce mówiło w języku słonecznym

Z punktu widzenia wszechświata
Był to prosty język
W którym słowa stwarzały życie
Choć temperatura przekraczała ludzkie możliwości
Przetwarzania

Dystans kosmiczny okazywał się konieczny
Żeby w tych słowach nie spalić się
Przedwcześnie


Cel bowiem był jasny
Żyć aby spłonąć
Spłonąć aby żyć

Wszystko we właściwym czasie


Nikt tego nie mógł pojąć
Nikt oprócz słońca
Język słoneczny okazał się zbyt trudny
Aby móc i chcieć go po ludzku rozumieć


Na razie więc
Odruchowo zapalała świeczkę
Jakby wszystko w niej wiedziało
Gdzie jest słońce
I o co jemu chodzi



15.12.2015
Warszawa

Dla Magdy L., żeby pamiętała, co znaczy 10.10

Są na tym świecie różne opowieści


Przychodzą znienacka
Oczekiwane jak powrót króla

Każda inna
Każda jedyna
Każda wyjątkowa


Opowieści komiczne
Opowieści dramatyczne
Opowieści romantyczne
Opowieści racjonalne
Opowieści sensacyjne
Opowieści obyczajowe
Opowieści niesforne
Opowieści dostosowane
Opowieści prozaiczne
Opowieści egzystencjonalne


Wszystkie zawierają błędy
A jednocześnie każda jest trafnym wyborem

Pisane są niewidzialnym piórem
Na niewidzialnej kartce

I właśnie na nich buduje się ten świat
Ten i tamten

Ich wspólna treścią jest miłość
niekochana
kochana
niezauważona
zauważana
zwyczajna
niezwyczajna
zraniona
uzdrowiona
umierająca
niezniszczalna


Dokądkolwiek pójdą
staną wobec dalekiego bliskiego
Wołania
W którym tajemnica spotyka się z odsłoną
A panowanie z błaganiem:

Jesteś moim strzałem w dziesiątkę
Zaufaj mi, że dobrze cię napisałem




15.10.2015
Warszawa

piątek, 27 listopada 2015

Jeszcze tej samej nocy Bóg odpowiedział

Doznałam cudu jeszcze tej samej nocy po opublikowaniu poprzedniego posta.
Pisałam w nim (dość mało czytelnie zresztą), że nie wiem, co mam robić ze swoim życiem, w którą stronę pójść, jakich dokonywać wyborów i jakie jest moje powołanie.

Ten temat męczy mnie już od tak dawna, że męczące jest samo wspominanie go.
Wydaje mi się jednak, że wiem, jaka jest Boża Obietnica dla mnie.
Boję się tylko zdobywać mój Kanaan.
I wciąż błąkam się po pustyni chceń, pobożnych życzeń mantrując słowo "ale".

Tymczasem, choć tamtej nocy nie miałam jeszcze oczu i uszu otwartych, doznałam odpowiedzi Boga.

Pisałam w poprzednim poście, że mój bunt jest jak zepsuty ząb, Pan Bóg jest Dentystą, a ja odwlekam wizytę lekarską.

Chcę powiedzieć, że zęby mnie nie bolą. Może czasem pobolewają, czasem jakaś krew poleci przy myciu zębów, ale oprócz stanów próchnicznych nigdy nie cierpiałam na inną poważniejsza chorobę.

Tej samej nocy, po opublikowaniu posta, obudziłam się z tak potwornym bólem zęba, że nie spałam do rana. Pomimo środków przeciwbólowych miałam ochotę płakać i "gryźć ściany".

Nad ranem zasnęłam na kilka godzin, ale ból znów odnowił swoją moc w ciągu dnia.

Natychmiast chciałam wylądować na fotelu dentystycznym, żeby doznać ulgi. Niestety moja dentystka mogła mnie przyjąć dopiero za dwa, trzy tygodnie.

Zastanawiałam się nad innymi możliwościami.

Przyszła mi na myśl koleżanka, której tata jest dentystą.

Problem dla mnie polegał jednak na tym, że z tą koleżanką dopiero co odnowiłyśmy kontakty po siedmiu czy ośmiu latach nie widzenia się (w obliczu długotrwałego konfliktu bardzo niemiło zerwałam z Nią znajomość). Jej rodzice dobrze mnie znali, ale ja nie odwiedzałam Ich przez tak długi okres. Odnowienie kontaktu z Ich córką było świeże i niepewne, i nie chciałam teraz nadużywać tej znajomości.

Odwlekałam więc moją prośbę o pomoc łykając kolejne tabletki przeciwbólowe.

A jednak, ból był potężny, jakby nie z tej ziemi.
Nigdy wcześniej czegoś takiego nie doświadczyłam.

Nie wytrzymałam.
Zadzwoniłam.

Tego samego wieczoru wylądowałam na fotelu dentystycznym ojca mojej koleżanki.

Sprawa była dość poważna.
Natychmiast trzeba było zabić nerw "zębowy" i w ten oto sposób został "zabity" mój pierwszy ząb.

Wróciłam do domu z odnowioną znajomością z rodzicami koleżanki i zabitym zębem.

Dopiero później zdałam sobie sprawę, że w tej sytuacji Bóg przemówił do mnie:

Tak. Jestem twoim dentystą.
Tak Twój bunt to poważna choroba.
Tak, Zwlekasz z przyjściem do Mnie.
W ten sposób doprowadzasz do śmierci zęba - narażając na szwank Twoje duchowe zdrowie.
Kiedy leczę, uzdrawiam nie tylko chore sfery Twojego osobistego życia, ale obejmuję również Twoje relacje. Abyś łatwiej dostrzegła, że to Ja działam, otrzymujesz pomoc od tych, których sama zraniłaś, którzy zranili ciebie i od których nigdy nie spodziewałabyś się pomocy.
To jestem Ja.
Twój Boski Dentysta.




niedziela, 9 sierpnia 2015

Bez znieczulenia

Zdecydowanie jestem DZIECKIEM BOŻYM. Nie jest łatwą sprawą stwierdzać tę OCZYWISTOŚĆ,
ale jestem jej pewna.

 Łatwość a pewność to dwie różne sprawy.

 Bo, na przykład, mogę być pewna swojego zepsutego zęba, ale pójście do dentysty może być sprawą trudną. Moim zepsutym zębem jest skandalicznych rozmiarów bunt wobec Boga. Ostatnio (choć to temat powtarzalny w moich duchowych wojenkach z Bogiem) obraziłam się na swojego Zbawcę za to, że nie umieszcza mnie w samym centrum mojego powołania i nie mówi mi: "to rób dla Mnie, a tamtego zaprzestań".
No, jak ja nie lubię czuć się niepewnie, zwłaszcza jeśli chodzi o moje powołanie. Tysiące głosów wewnętrznych rozdzierają mi wnętrzności, a ja zaczęłam się już na dobre bać wystawić gdziekolwiek nogę, bo wszędzie węszę nie moje podwórko.

Pamiętam, kiedy szczeciński franciszkanin potwierdził słowa mojego kierownika duchowego, że Bóg wzywa mnie do drogi dziecięctwa duchowego.
Ostatecznie wylądowałam na spowiedzi po północy w owym wyjątkowym czasie kursu psychoterapii chrześcijańskiej. Ów ojciec franciszkański natychmiast rozpoznał mój charyzmat i wezwał mnie do ufności totalnej względem Boga.

Ale (niestety, diabeł zna słowo "ALE" doskonale), co ja mam, Boże robić ze swoim życiem?!! Przecież to życie jest Twoje i szkoda, żeby się tak marnowało, bo brak mu celu, a pełno w nim lęku.

Błagam, skończ tę moją kłótnię z Tobą, bo widzisz, czym się natychmiastowo staję, kiedy od Ciebie odchodzę. Biernym, skapcaniałym, marnującym czas do skandalicznej potęgi baranem, który umie tylko wystawiać rogi.

Niepewność a pewność, to już w ogóle dwie różne sprawy.

Ten mecz niestety wciąż trwa z przewagą dla przeciwnika.
 Na dwa, trzy dni nie poszłam do Boga, mojego najlepszego Dentysty. Uznałam, że nie zna się na leczeniu, skoro do tej pory nie powiedział mi o najlepszym sposobie dbania o uzębienie.

"O cokolwiek prosić mnie będziecie w imię moje, Ja to spełnię. (J 14, 14)"

Ach, ta decyzja wiary....!