wtorek, 26 stycznia 2010

kij w oko dziadkowi mrozowi

Mróz jak słoń – malarz malował bajkami
I bawił się z wiatrem jak tytoń z fajkami.
Skrzypiący na szybie wzorował obrazy,
Chuchaniem swym chłodnym utrwalał pokazy:

Tu młoda dziewczyna na wiosnę pachnąca,
Tam chłopak się chłodzi przy piwie z gorąca,
A obok pies mały i kaczki na wodzie,
I cud rozkwitania szaleństwa w przyrodzie.

Tam bączek bzyczący, tu wiewiórka mała
Piszcząca, by mama orzecha jej dała.
Swą nogę prostuje płowy konik polny.
Gdzieś w trawie wędruje żółw mądry, a wolny.

Słonecznik wystawia swą tarczę do słońca,
A żaby plotkują rechocząc bez końca.
Czereśnia się stroi, dąb liścmi szeleści.
Jaskółki latają ogłaszając wieści

Że mrozy minęły i znowu jest wiosna.
Najbardziej z obecnych jest szczęśliwa sosna.
Woń rzuca żywiczną na wszystkich w tej scenie.
„Wiosna – wdzięczny temat, w mej twórczej ocenie”-

- wychuchał mróz malarz bawiący się z wiatrem –
- „a teraz pofikam i wszystkich Was natrę”.





(2009.01.06.Ostroleka)

TYTUL -DZIĘKI UPRZEJMOSCI KATARZYNY BIALOBRZESKIEJ

niedziela, 24 stycznia 2010

zranienie

Weszła na parkiet w czarnej sukience
Kobieta, wulkan, namiętność, siła,
Której mężczyźni pragnęli wielce
(ci zwłaszcza, których miłością była).

Samotna, głodna dotyku męskości
Objawia piękno swojego ciała.
Wyraża ruchem dar kobiecości.
W tańcu Jej dusza rozkwita cała.

Szalone gesty, odważne kroki,
Ekstaza rytmu, improwizacji.
Rozpuszczone włosy tworzą widoki
Wiatru i potu szczęśliwej wibracji.

Dusza Jej z ciałem wciąż pragną męskiego
Poprowadzenia na tanecznym stole,
Lecz na tej sali nie ma odważnego.
Wszystkich obleciał tchórz. W Jej żywiole

Patrzą na siebie jak na małych chłopców,
Którym daleko do tej kobiecości.
Hamują w sobie instynkty łowców
Jednym kompleksem braku męskości.

I choc pożądań odczuwają chwile
Marząc o dotknięciu czarnej sukienki,
Myślą fatalnie i tracą na sile
Burząc nadzieje spragnionej panienki.

Wulkan kobiecości zaczyna słabnąc
(choc kocha taniec, nie chce być sama).
Również entuzjazm zaczyna gasnąc.
Szansa spotkania jest zmarnowana.

Nikt nie dostrzega jej wielkiego smutku,
Który już wkradł się do duszy tej Małej.
Próbuje czuc się kobieco. Bez skutku.
Przerywa taniec. Ucieka. A dalej

Nie będzie dalszego ciągu historii.
Resztę wymyslcie Wy sobie sami.


Powiem Wam na koniec, chłopcy wygodni,
Że Wasz stosunek jest czasem do bani.




(2010/01/05.Ostroleka)

sobota, 23 stycznia 2010

List do Muzyki

Przepraszam Panią za milczenie.
Ja wszystko wytłumaczę:
Zgubiłam swoje przeznaczenie,
Zaczęłam życ inaczej.


Kiedy nagle odkryłam Panią,
Poczułam ciepłe dreszcze
Tęsknoty (poszłam wtedy za nią)
Krzycząc jak pisklę: „jeszcze!”.


Lecz takie życie było trudne,
Usiane złem, lękami
I serce stało się marudne,
Ukryte pod maskami.


Więc zostawiłam Panią samą,
Rzuciłam w warstwę kurzu,
Lecz moje serce wciąż wołało:
„zmierz się z wyzwaniem, tchórzu!”.


Myślałam, że to jest rozsądne
Dac sobie z Panią spokój,
Lecz zrozumiałam, że niemądre
Jest dławic serca pokój.


Po latach bosej swej ucieczki
Straciłam oddech życia,
Więc znów wyjmuję nuty z teczki.

JEST TYLE DO ODKRYCIA!


Dla Pani mogę zrobic wiele.
Nauczę się znów śpiewac,
Uprawiac taniec w moim ciele
I z Panią w uszach biegac.


Przepraszam Panią za milczenie.
Chcę znów spotykac Panią,
Zrekompensowac oddalenie
I zawrzec pokój z Anią.




(2009/12/30. Ostrolęka)

poniedziałek, 18 stycznia 2010

spotkanie przy stole

Siedzieli przy stole kobiecość z humorem,
Co miał w sobie wiele poczucia,
Że żarty to kwestia wolnego wyboru
Jak miętowa guma do żucia.

Kobiecość założyła nogę na nogę
Falując nad stołem swym biustem.
„ Oj, podjąć decyzji o ciastku nie mogę”
I humor po ustach wciąż muska.

„Nie pękaj, maleńka, wybieraj, co tanie
I pozaczepiaj kelnera.
Wypiję za Twoje niezdecydowanie
I flirty, cudowna Hetero”.

Kobiecość obraża się, kuli się w sobie
(wrażliwa jest przecież wybornie),
A humor, co dotknął ją swoim jęzorem
Gilgocze jej szyję upiornie.

„Maleńka, nie pękaj, wiesz, że Cię wybrałem
I kocham przedziko jak bawół.
Kokietuj me usta, ja sypnę kawałem,
By lepiej nam wiódł się ten padół”.

Kobiecość ogarnia swym seksownym wzrokiem
Ten humor, co śmiać się z niej zaczął.
„Spłacanie rachunku niech będzie wyrokiem
Dla Ciebie, bałwanie, mój maczo.

Ja jestem estrogen i progesteronik.
Wahanie od zawsze mam w sobie.
A Ty na loterii wygrałeś kuponik
Decydowania o Tobie”.

Humor z wrodzoną swą błyskotliwością
Inteligentnie parsknął:
„Żartowanie z Ciebie, moja Wysokości,
Jest sprawą honoru” i zasnął.

„A to mi durny kawał wyprawił
(Piękna kobiecość się chmurzy)
Jedynie on przy tym stole się bawił
Padalec mały, choć duży”.

Po czym zawiesza swój wzrok na kelnerze,
I rzuca się w wir czarowania.
Humor się budzi. „Ty cudny ogierze
Flirtu i omamiania,

Mnie wolne żarty głośno zarzucasz,
obrażasz się całkiem szczerze,
A sama swobodnie kokieterię wrzucasz
Na ciało Twe w kiepskiej wierze,

Że jestem ślepy na wolne strzelanie
Z łuku Twych oczu niewieścich.
Oby Cię wzięło na ostre ziewanie
I gil w nosie niechaj szeleści!”.

Tak się kłócili kobiecość z humorem
Siedzący przy jednym stole,
Że kelner przysiadłszy się rozbawiony
Zainicjował rozmowę.



(2009/12/29.Ostrolęka)

sobota, 16 stycznia 2010

autoportret

pośród

kolorów

zapachów

uśmiechów

czułych

dotyków

pytań

co słychac

niepamięci

chęci

niepamięci

bólu

jestem

ja

dziewczyna

z

nożem

w

plecach






(2009/06/17. Derby,CT)

piątek, 15 stycznia 2010

Pochwała Genie






Mieszkając w Stanach opiekowalam się cudowną Staruszką. Genie ma 86 lat, choruje na Parkinsona, ma klopot z podwójnym widzeniem i nietrzymaniem sliny w ustach. Często traci równowagę i... smieje się do życia. To najpiękniejsza kobieta w Jej wieku, jaką spotkalam. Mloda duchem, z poczuciem humoru i bardzo, bardzo kobieca! Moja życiowa Inspiracja.





Genie, Genie, powiedz: "wiecie
Jestem git kobietą w świecie".

Czas dla Ciebie się zatrzymał,
Jakby czegoś nie zaimał.
Nie zakumał, że na starośc
Smutek trzeba mieć, nie radośc.

Trzeba widziec samo zło
W młodych, co być sexy chcą(1).




Genie, Genie, powiedz, właśnie,
Jak to jest, gdy ciało gaśnie?

Kiedy widzisz świat podwójnie
A saliva(2) spływa bujnie
Wstyd przynosząc Ci niemały,
Bo masz świadków (ociemniałych3).

Gdy upadasz na swój bok,
Mówisz zawsze, że jest ok.





Genie, Genie, jesteś piękna
Tyle w Tobie życia tętna!

Kiecki lub spódnice nosisz,
O fryzurę jakąś prosisz.
Lakier do paznokci, puder,
Krem do twarzy-jakim cudem?

Masz już przecież tyle lat..

..kocham ten Twój piękny świat!





Genie, Genie, masz coś w sobie:
Ciepło, które robi swoje:

Śmiac się można z Toba często,
Płakac też, gdy w duszy gęsto
Od oparów z starych ran
(Wiesz, że wciąż nie jestem TAM).

Moje teksty kumasz w mig:
"Jam Matador, Tyś jest Byk"(4).





Genie, Genie, jesteś Darem.
Bożych cnót stanowisz harem.

Może czas jest taki właśnie,
Że Radosnych nie zadraśnie
trudnych przeżyc ciężka nuta?
(bo i Ją kopnęło z buta)

Cieszę się, że Ciebie znam!

Wyszeptałam mój "tam-tam".




NIE KONIEC

1 – kupiłam sobie koszulkę do spania (bardzo krótką i dużo odsłaniająca). Genie patrzy na mnie, uśmiecha się zalotnie i mówi: „i like your little outfit”. Ja odpowiadam: ‘the sexy one, right?”, a Genie: „yes!”.

2- saliva (ang.) –ślina.

3- staram się nie patrzec, tylko muchy mają wiele oczu.

4- złapałam czerwony sweter Genie i udaję matadora. A Ona? Nie stoi bezczynnie.




(2009/04/27-28.Derby,CT)

czwartek, 7 stycznia 2010

***

Niebo

kocham ognisty Twój smak

wieczystosć Twoich snów

szaleństwo Twych barw

kocham Cię jak nikt

uwielbiam Twój zmierzch

przeswit Twego slońca



Wszystko należy do Ciebie







(mialam 16-19 lat, kiedy zachwycona zachodem slońca, po powrocie do domu napisalam ten wiersz)

CD1 - naprawdę wybrane wiersze

1. ***
2. Pochwała Genie
3. autoportret
4. spotkanie przy stole
5. List do Muzyki
6. zranienie
7. kij w oko dziadkowi mrozowi