Weszła na parkiet w czarnej sukience
Kobieta, wulkan, namiętność, siła,
Której mężczyźni pragnęli wielce
(ci zwłaszcza, których miłością była).
Samotna, głodna dotyku męskości
Objawia piękno swojego ciała.
Wyraża ruchem dar kobiecości.
W tańcu Jej dusza rozkwita cała.
Szalone gesty, odważne kroki,
Ekstaza rytmu, improwizacji.
Rozpuszczone włosy tworzą widoki
Wiatru i potu szczęśliwej wibracji.
Dusza Jej z ciałem wciąż pragną męskiego
Poprowadzenia na tanecznym stole,
Lecz na tej sali nie ma odważnego.
Wszystkich obleciał tchórz. W Jej żywiole
Patrzą na siebie jak na małych chłopców,
Którym daleko do tej kobiecości.
Hamują w sobie instynkty łowców
Jednym kompleksem braku męskości.
I choc pożądań odczuwają chwile
Marząc o dotknięciu czarnej sukienki,
Myślą fatalnie i tracą na sile
Burząc nadzieje spragnionej panienki.
Wulkan kobiecości zaczyna słabnąc
(choc kocha taniec, nie chce być sama).
Również entuzjazm zaczyna gasnąc.
Szansa spotkania jest zmarnowana.
Nikt nie dostrzega jej wielkiego smutku,
Który już wkradł się do duszy tej Małej.
Próbuje czuc się kobieco. Bez skutku.
Przerywa taniec. Ucieka. A dalej
Nie będzie dalszego ciągu historii.
Resztę wymyslcie Wy sobie sami.
Powiem Wam na koniec, chłopcy wygodni,
Że Wasz stosunek jest czasem do bani.
(2010/01/05.Ostroleka)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz